Apel

My i Wy

Często mieszkamy obok Was. Niejednokrotnie jesteśmy Waszymi sąsiadami. Zdarza się jednak, że nie macie pojęcia o naszym istnieniu lub nie postrzegacie nas jak zwyczajnych ludziach. Dlaczego tak jest? Czy tak być musi? 

Pojawiamy się na świecie tak samo jak Wy. Jak wszyscy rodzimy się w bólu z łona matki, płaczemy, odczuwamy głód. Różnice pojawiają się gdzie indziej: czasami wyglądamy trochę inaczej (to dobrze, bo za dużo na tym świecie przeciętności); czasami naszymi nogami jest wózek (ale dzięki temu możemy poruszać się szybciej); czasami krzyczymy, ale nie ze złości, tylko dlatego, że Bóg nas takimi stworzył (może żebyśmy zagłuszali zło tego świata); czasami milczymy (pewnie po to, żeby słyszeć głosy kwiatów); czasami nie słyszymy (ale wtedy widzimy świat przez różowe okulary) i jeszcze tych kilka innych drobnostek, które mają znaczenie tylko dla Was. Cóż, niekiedy chciałoby się powiedzieć, że tak naprawdę to Wy jesteście ślepi i głusi na prawdę tego świata.

Łatwo jest narzekać na los i na to, że w życiu spotykają nas tylko nieszczęścia. To takie proste: ograniczyć wszystko do samych siebie. Bycie „pępkiem świata” jest takie przyjemne… Musimy jednak zmartwić tych, którzy tak myślą. W rzeczywistości człowiek jest istotą stadną, byt i rozwój zapewnia mu tylko życie pośród innych ludźmi. Postarajmy się sobie uświadomić, że musi być ktoś, kto poda nam rękę, pocieszy w chwilach załamania, ale również ktoś, z kim będziemy mogli dzielić nasze sukcesy. Osoba, której spojrzymy w oczy i zobaczymy w nich radość dającą nam siłę, by stawić czoła nowym przeciwnościom.

Wielkim błędem jest to, że myślicie o nas – niepełnosprawnych – jako o tych, co tylko biorą, nie mogąc dać nic w zamian. Właśnie takie podejście do naszego istnienia zapędza wszystkich w ślepą uliczkę. Osoby nie w pełni sprawne niejednokrotnie potrzebują pomocy i to jest jasne, ale jasnym powinno być również to, że tej pomocy udzielają. Oczywiście, że nie jesteśmy w stanie iść do sąsiada na budowę i pomóc mu w stawianiu domu, ale możemy na przykład w tym czasie przypilnować jego dzieci.

Pozwólcie nam być produktywnymi. Nie zamykajcie nam dostępu do miejsc pracy, a widząc jak „walczymy” z setnym schodem podajcie nam rękę. Są wśród nas ludzie, którzy nie wychodzą z domów, ponieważ boją się Waszych spojrzeń i pogardy w Waszych uśmiechach. Należy to jak najszybciej zmienić!

Rozumiemy i w pełni aprobujemy Wasze prawo do strachu. To naturalne, że człowiek boi się tego, czego nie rozumie. Mówicie również: „Nie pomogę, bo nie umiem” lub „Nie pomogę, bo boję się skrzywdzić”. My też się boimy. Strach jest naturalny i jak mówi znane porzekadło, tylko głupcy się nie boją. Strach to jednak jedna z tych rzeczy, nad którymi można zapanować. Wystarczy znaleźć jego źródło i stopniowo je wyeliminować.

Nie zganiajmy jednak wszystkiego na nasze lęki. Czasami nie pomagacie, ponieważ po prostu nie chcecie. Lenistwo jest największym problemem całego społeczeństwa. Nas ten problem również dotyczy. Zamykamy się w swoich mieszkaniach twierdząc, że świat jeszcze nie jest gotów nas zaakceptować. To nieprawda, musimy przezwyciężyć takie nastawienie. Trudno jest powiedzieć – „od dzisiaj zaczynam żyć”. Czy nie warto jednak dołożyć troszkę starań do tego, żeby jutro wreszcie zauważono naszą obecność?

Współpraca między nami stwarza szansę rozwoju. Może otworzyć miliony drzwi, których istnienia do dzisiaj nawet nie zauważaliśmy. Pokona schody i sprawi, że szczyty gór będą w zasięgu ręki. Na skrzydłach tolerancji dolecimy do świata pełnego miłości i zrozumienia. Chcieć, to móc!

Paweł Błachowicz